Mam hydrauliczne hamulce tarczowe: które sprawiają wrażenie, jakby mogły zatrzymać ciężarówkę; i jeżdżę po utwardzonych nawierzchniach.
Gdybym kiedykolwiek ścisnął przedni hamulec najmocniej jak potrafię, nie mam wątpliwości, że zrobiłbym salto.
Kiedy wcisnę oba hamulce na pół twardo, np. przy nagłym hamowaniu, wtedy tylne koło zaczyna się kręcić jak rybi ogon. Tylne koło zacznie wpadać w poślizg, zanim zrobi to przednie: ponieważ podczas hamowania ciężar jest wyrzucany do przodu, więc na przednim kole jest więcej “masy” niż na tylnym, a tarcie lub przyczepność są proporcjonalne do siły skierowanej w dół. Tylne koło zaczyna się ślizgać, więc jest to ostrzeżenie, że zbyt dużo ciężaru schodzi z tylnego koła, a więc ostrzeżenie, aby nie hamować tak mocno.
Lekki “rykoszet” tylnego koła nie jest zły, gdy zbliżamy się do prostej linii awaryjnego zatrzymania.
Raz jednak użyłem obu hamulców podczas pokonywania zakrętu: i tylne koło wyślizgnęło się spod mnie, a ja zjechałem w dół.
Dlatego teraz, kiedy hamuję na zakręcie, używam tylko przedniego hamulca: zawsze jest mniej prawdopodobne, że wpadnę w poślizg niż tylne koło, i trudno mi sobie wyobrazić, żeby w ogóle wpadł w poślizg (w skrajnym przypadku byłoby bardziej prawdopodobne, że przerzuci mnie przez kierownicę niż wpadnie w poślizg, chyba że nawierzchnia drogi jest oblodzona lub brudna).